3/10/2015

[00] Będzie dobrze. Obiecuje

Siedziałam w autobusie. Za oknem padał deszcz, a pogoda była po prostu brzydka, nieciekawa i dołująca. Moi rodzice zawsze powtarzali, że Londyn to "szare miasto". Nigdy nie mogłam tego zrozumieć, myślę, że teraz wreszcie to pojęłam, ponieważ teraz kiedy wyglądam za okno, jedyne co widziałam to różne odcienie szarości, które przecinał deszcz.
Rozejrzałam się po autobusie. Dwa siedzenia za mną siedział chłopak o ciemnej karnacji, mógł być w moim wieku. W uszach miał słuchawki, a jego oczy były zamknięte. Słyszałam, jak cicho pomrukiwał w rytm muzyki, co oznaczało, że nie spał. Obok mnie, ale w drugim rzędzie siedziała urocza staruszka, która dziergała na drutach. Na siedzeniu obok niej w wiklinowym transporterze siedział jej kot, który jęczał niemiłosiernie. Starsza kobieta co jakiś czas spoglądała na mnie i uśmiechała się miło, tak jakby chciała mnie przeprosić za swojego zwierzaka.
Gdzieś na siedzeniach z przodu siedziała kobieta z dzieckiem, nie widziałam ich, ale płacz dziecka informował mnie, że nadal tam są. Parę siedzeń przede mną siedziało dwóch mężczyzn w średnim wieku. Mieli dobrze skrojone, szare garnitury i lekki zarost. Odkąd wsiadłam do tego autobusu, rozmawiali przez telefon i przeglądali pliki dokumentów, które mieli przy sobie.
Po raz kolejny wyjrzałam przez okno. Właśnie minęliśmy znak "Witamy w Londynie". Wiedziałam, że moja podróż zaraz się zakończy. W mojej głowie zaczęły się zbierać różne myśli. Z jednej strony cieszyłam się, że moja podróż dobiegnie końca. Nie znosiłam autobusów ani żadnych innych środków publicznego transportu. Jednak z drugiej strony nie chciałam, aby to się kończyło. Bałam się, że wraz z opuszczeniem autobusu nie będę wiedziała co zrobić i po prostu się rozpłaczę. Wcześniej w ogóle o tym nie myślałam. Wszystko działo się tak szybko. Podczas ceremonii zakończenia drugiego roku pokłóciłam się z rodzicami. Po uroczystości wróciłam sama do domu, podczas gdy moi rodzice zostali na przyjęciu organizowanym przez moją uczelnię. Wtedy nie myślałam o niczym innym jak wyjechaniu z Manchester, porzuceniu uczelni i ucieczki od rodziców. Od zawsze trzymali mnie "pod kloszem", ustalali zasady i zakazy, mówili co mi wolno robić, z kim mi wolno się spotykać i inne rzeczy tego typu. Chcieli, żebym była idealna. Od zawsze mówili mi, że to dla mojego dobra. Załatwiali wszystko za mnie pozbawiając mnie samodzielności. Odkryłam to wszystko nie dawno, parę dni przed zakończeniem roku studenckiego. Wiem, co myślicie. Idiotka. Ma 21 lat i dopiero co odkryła, że rodzice przez całe życie ją kontrolowali, ale taka jest prawda.
Tamtego dnia spakowałam moje rzeczy, które swoją drogą zmieściły się w dwie duże walizki i wzięłam pierwszy lepszy autobus. Nie pojechałam od razu do Londynu. Po drodze zatrzymałam się w kilku mniejszych miastach. Nocowałam w małych motelach, starając się wydać jak najmniej pieniędzy, a kiedy moje oszczędności nie pozwoliły mi na zostanie tam na dłużej, musiałam wziąć najtańszy autobus jadący do Londynu i oto jestem.
Moja wizja ucieczki z rodzinnego miasta wyglądała zupełnie inaczej od rzeczywistej. Co prawda zdawałam sobie, że to nie będzie łatwe, ale nie myślałam, że będzie aż tak trudne. Bądź co bądź, jestem skazana teraz na Londyn i na siebie. Boję się bardzo. Rodzice zawsze robili wszystko za mnie. Nigdy nie załatwiałam niczego sama, dlatego obecna sytuacja sprawia, że mój żołądek się skręca, a ja wariuje w środku.
Myślałam nawet o powrocie do domu. Układałam, już w głowie plan jak przeproszę moich rodziców i wyjaśnię im to wszytko. Niestety wszystkie moje ustalenia dotyczące powrotu pozostaną w moje głowie na jakiś czas, ponieważ brak gotówki oraz brak telefonu (Zostawiłam go w domu. Wtedy zrobiłam to celowo, ponieważ wiedziałam, że pierwsze co zrobią moi rodzice, to zadzwonią do mnie.) nie pozwala mi na to.
Autobus zaczął zwalniać, aż wreszcie się zatrzymał. Kiedy z niewielkich głośników wydobył się komunikat "Przystanek- przemysłowy Londyn" zamrugałam kilka razy, po czym pośpiesznie chwyciłam za moja obie walizki i poderwałam się z siedzenia. Drzwi odtworzyły się, a ja szybko ruszyłam w ich stronę, jakbym bała się, że nie zdążę.
Gdy wysiadałam z autobusu, uderzył we mnie zimny podmuch wiatru i fala deszczu. Postawiłam walizki na chodnik i zasunęłam zamek w moje czarnej, skórzanej kurtce. Drzwi autobusu zamknęły się, a pojazd odjechał. Zostałam całkiem sama. Przystanek, na którym wysiadłam, znajdował się w części przemysłowej Londynu. Dobrze o tym wiedziałam, ponieważ wcześniej sprawdzałam to w internecie. Rozejrzałam się dookoła. Budynki po fabrykach były szare, wyblakłe i wyglądały na opuszczone. W niektórych nawet były powybijane okna. Chodnik był popękany i w niektórych miejscach brakowało płytek. Okolica nie wyglądała zbyt przyjaźnie, a ja zaczęłam już żałować, że ją wybrałam.
Pokręciłam jednak głową wyrzucając z niej wszystkie czarne scenariusze. Chwyciłam za rączki walizek i ruszyłam w stronę centrum, a przynajmniej tak mi się wydawało, licząc, że tam znajdę jakikolwiek nocleg.
Szłam już jakieś dobre 20 minut. Byłam zmęczona i przestraszona. Co chwila miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Niebo już pociemniało, a ja mogłam tylko się domyślać, że zbliża się wieczór. Bałam się coraz bardziej, robiło się coraz ciemniej i zimniej, a lampy które znajdowały się wzdłuż drogi najwidoczniej były popsute, ponieważ jeszcze się nie zapaliły. Odkąd zaczęłam swoją wędrówkę po drodze nie spotkałam ani jednego sklepu, baru ani jakiegokolwiek miejsca, w którym mogłabym spotkać ludzi. Po mojej prawej znajdowały się tylko opuszczone fabryki, na których widok moja wyobraźnia zaczynała wariować, a mnie przechodziły dreszcze.
Deszcz przestał padać już jakiś czas temu, a ja byłam za to wdzięczna Bogu, ponieważ moje włosy i ubrania były i tak już wystarczająco mokre.
Nagle usłyszałam głos, a raczej strzępki rozmowy. Zamarłam i zatrzymałam się momentalnie. Już wcześniej miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, ale były to tylko wytwory mojej wyobraźni. Jednak to, co teraz usłyszałam, wydawało się prawdziwe. Coś wewnątrz mnie podpowiadało mi jednak, że to znowu moja wyobraźnia żartuje ze mnie. Postanowiłam więc iść dalej, starając się zepchnąć złe myśli gdzieś głęboko w mój umysł, ale im dalej szłam, tym głos coraz bardziej się nasilały, a ja naprawdę zaczynałam się bać.
Szłam dalej, aż do momentu, kiedy w oddali zauważyłam dwie postacie. Momentalnie zamarłam, zatrzymując się w miejscu. Nie wiedziałam co mam zrobić. Strach zawładną moim ciałem i nie pozwolił mi się ruszyć, a w mojej głowie echem odbijały się słowa: umrzesz, umrzesz, umrzesz...
Jakaś część mnie liczyła jednak na to, że może mnie nie zauważą, albo nie mają złych zamiarów. Moje wszelkie nadzieje zostały rozwiane, kiedy ich rozmowy nagle ucichły, a sylwetki zaczęły się zbliżać.
Chciałam krzyczeć, uciec, ale nie mogłam nic zrobić. Zbliżali się coraz bardziej, aż byli na tyle blisko, że mogłam zobaczyć ich twarze. Byli to dwaj mężczyźni. Jeden z nich był czarnoskóry, a drugi był brunetem z zarostem. Byli wyżsi ode mnie co sprawiało, że czułam się przy nich taka mała i bezbronna.
-Co taka piękna dziewczyna robi sama w tym miejscu, o tej porze? -zapytał czarnoskóry, pochodząc bliżej, a jego głos był gruby i ochrypły.
Nie potrafiłam otworzyć ust, a co dopiero wydobyć z siebie dźwięku.
-Ktoś tu chyba jest niemową -zaśmiał się brunet.
Nie wiem, co się stało, ale nagle odzyskałam panowanie nad moim ciałem i szybko rzuciłam moje walizki, a sama zaczęłam biec. Nie trwało to długo, nie uciekłam zbyt daleko i szybko tego pożałowałam, kiedy czarnoskóry ścisnął moje ramię i przyciągnął mnie do siebie. Jego dłoń na moim ramieniu wywoływała ból, a on szarpną mnie zdecydowanie za mocno.
-Kochanie chciałaś nam uciec? -zapytał, wiedziałam jednak, że nie oczekuje mojej odpowiedzi.
-Przecież nie ocenia się ludzi po wyglądzie -wtrącił ten drugi -Mamy dobre intencje -dodał, a ja wiedziałam, że kłamie.
-Nie m-mam pie-pieniędzy -wyjąkałam, a moje oczy się zaszkliły -A-ani n-niczego war-wartościowego.
Czarnoskóry popchnął mnie na ścianę i zbliżył się zdecydowanie za blisko. Nasze ciała się stykały, a ja czułam się z tym naprawdę źle. Spuściłam wzrok, patrząc gdzieś w bok. Mężczyzna ścisnął moją szczękę i zmusił do spojrzenia mu w oczy.
-Nie chodzi nam o pieniądze -powiedział wolno.
Po czym zbliżył swoją twarz do mojej, tak aż czułam jego oddech na mojej twarzy.
-C-co chcecie m-mi z-zrobić? -wyjąkałam, cała się trzęsąc.
Jeżeli mówiłam wcześniej, że się bałam, to uwierzcie, że wtedy nie wiedziałam co to strach. Mężczyzna popchnął mnie na ścianę i zbliżył się, tak że czułam jego oddech, na miej twarzy. Łza spłynęła mi po policzku.
-Na pewno nie zrobimy ci krzywdy -zakpił brunet, a ja poczułam jak robi mi się niedobrze, a w gardle zbiera się dziwna gula nie do przełknięcia.
Czy ona ma na myśli to, co ja mam na myśli? Czy oni mają zamiar mnie zgwałcić? Zaczęłam panikować, łzy zaczęły mi spływać po policzku jedna za drugą. Byłam dziewicą i nie chciałam, aby mój pierwszy raz był gwałtem. Wiem, jak to możliwe skoro mam 21 lat, ale cóż do tej pory nie miałam chłopaka. Kolejny plus życia "pod kloszem".
Czarny uśmiechnął się złowieszczo. Jego ręce w jednej chwili znalazły się na moim ciele. Rozsunął moją kurtkę i zrzucił ją z moich ramion. To było okropne uczucie, czułam się poniżona, upokorzona i nic nie warta. Łzy płynęły mi po policzkach, a ja ze wszystkich sił chciałam go odepchnąć jednak byłam za słaba. Kiedy rozrywał moją sukienkę czułam się jak nic niewarta, czułam jakby obdzierał mnie z resztek mojej godności. Kiedy swoimi rękami doszedł do skrawka moich rajstopy i rozdarł je. Pisnęłam, a wtedy on oderwał się ode mnie i uderzył mnie z otwartej ręki w twarz, jęknęłam czując jak mój policzek robi się czerwony.
-Zamilcz -rozkazał, a ja zyskując chwilę jego nieuwagi zaczęłam się szarpać, ale nic to nie dało.
Mężczyzna złapał mnie za głowę i uderzył nią o ścianę.
-Nie słyszysz co się do ciebie mówi, suko? -powiedział brunet i złapał mnie za nadgarstki ułatwiając "robotę" czarnemu.
Mężczyzna uniósł je do góry i przytrzymał, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Ściskał moje nadgarstki tak mocno, aż czułam jakby krew przestała w nich krążyć. Czarny położył swoje okropne łapy na moich udach i ścisnął je brutalnie. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się szyderczo.
-Będę cię ostro pieprzył -powiedział dumnie i zaczął rozpinać swoje spodnie.
Zaczęłam histerycznie krzyczeć i płakać, błagając go, aby przestał. On tylko się śmiał i uderzył mnie ponownie. Poczułam smak krwi, co tylko pozwoliło mi się domyślać, że napastnik rozciął mi wargę. Powiedziałam mu nawet, że jestem dziewicą licząc, że się nade mną ulituje, ale jego najwidoczniej tylko to zachęciło.
Rozpiął mój stanik i spojrzał na moje piersi. Chwycił je w dłonie i ścisnął mocno uśmiechając się przy tym, a ja jęknęłam, ale nie z przyjemności tylko z bólu, jaki mi zadał. Następnie chwycił za moje majtki i szybko je ściągnął. Poczułam nieprzyjemny chłód na całym ciele. Czarny ponownie złapał mnie za uda, tym razem podniósł mnie lekko do góry. Wiedziałam co zaraz ma się stać. Moje krzyki i błagania nic nie dały, dlatego teraz już milczałam. Czułam jego nieprzyjemne łapy na całym moim ciele. Byłam już pewna, że jest to mój koniec.
Nagle usłyszałam nadjeżdżający samochód. Brunet poruszył się niepewnie i spojrzał na swojego towarzysza.
-Chyba się ktoś zbliża -powiedział, a w jego głosie dało się wyczuć zdenerwowanie.
-Kurwa, nie teraz -syknął czarny -Zabierzmy ją do opuszczonego magazynu -polecił czarny, ale zanim zdążyli cokolwiek zrobić, samochód zatrzymał się, a jego światła oświetliły nasze sylwetki.
Puścili mnie i szybko się ode mnie odsunęli. Po czym uciekli, a ja zjechałam po ścianie na ziemię. Była naga, obolała i posiniaczona. Moje oczy były już podpuchnięte, a policzki mokre od łez. Miałam rozciętą wargę i chyba skroń. Czułam się jak nic nie warty przedmiot, który został porzucony, gdy zaczęło się robić nieciekawie.
Z samochodu wysiadła postać, która zaczęła zbliżać się w moją stronę. Po sylwetce mogłam ustalić, że jest to mężczyzna. Kiedy przykucnął naprzeciwko mnie, zwinęłam się w kłębek, próbując w jakikolwiek sposób zakryć moją nagość.
-Jak się czujesz? Czy coś się boli? -zapytał, a jego głos był trochę ochrypły, spokojny.
Chłopak zdjął z siebie swoją kurtkę i szybko podał mi ją. Wzięłam ją niepewnie od niego. Cała się trzęsłam, mając w głowie wydarzenie, które działo się nie tak dawno temu.
-Załóż ją, jest zimno -polecił z troską.
Powoli założyłam jego kurtkę, otulając się nią szczelnie.
-Czy coś cię boli? -zapytał, a ja pokręciłam głową, że nie.
Byłam tak oszołomiona i przestraszona, że nie czułam wcale bólu, albo po prostu nie odczuwałam go w taki sposób, aby mi przeszkadzał.
-Chodź... -zaczął i położył swoją rękę na moim ramieniu, a kiedy zauważył jak zadrżałam pod wpływem jego dotyku, szybko ją zabrał -Nic ci nie zrobię. Nie mam złych zamiarów -mówił, próbując mnie do siebie przekonać.
Spuściłam jednak wzrok. W mojej głowie na nowo odgrywała się scena, w której byłam ofiarą.
-Ej, spójrz na mnie -powiedział łagodnie, a ja nie wiem czemu, ale to zrobiłam -Będzie dobrze. Obiecuje -powiedział to w taki sposób, jakby był pewien, że tak będzie -Zabiorę cię do domu. Już nic ci się nie stanie.


~*~ ~*~ ~*~
Cześć! Witam was bardzo serdecznie. Jeśli właśnie tu jesteś to wiedz, że jestem ci ogromnie wdzięczna. Nazywam się Anna. Pisanie jest moją pasją. Kiedyś miałam już wiele blogów z opowiadaniami, pisałam różne historie. Żadna z nich jednak nie była czymś wyjątkowym.. no może oprócz jednej. Mam na myśli tu moje opowiadanie "I promise that, I will remember", które pisałam już jakiś czas temu. Opowiadanie wam się bardzo spodobało, już wcześniej chciałam je kontynuować ale nigdy nie mogłam znaleźć czasu, aż wreszcie zapomniałam hasła do konta i musiałam założyć nowe. Więc to opowiadanie można uznać za kontynuację tamtego, tyle że zaczynam od nowa i lekko zmieniam wydarzenia. Fabuła okólna myślę, że będzie taka sama, ale nie obiecuję że z czasem czegoś nie zmienię. Chcę wziąć się za pisanie na poważnie i myślę, że dzięki temu opowiadaniu mi się to uda.

Tak więc, po wyjaśnieniu tego wszystkiego mam nadzieje że już wszystko jest jasne. Jeśli nie pytajcie śmiało. Zapraszam was do zakładki kontakt, gdzie możecie znaleźć namiary na mnie.


Jeżeli chcesz następny rozdział koniecznie skomentuj. Im więcej komentarzy tym większa dla mnie motywacja. Opowiadanie możecie również komentować na twitte'rze z hastagiem #NEISSpl



EDIT 10.03.2015 R. (19:38): Lekko zmieniłam końcówkę, nic szczególnego ale ta zmiana trochę zmienia i jednocześnie wyjaśnia jeśli chodzi o wybawcę.

EDIT 30.03.2015 R. (22.38): Poprawiłam cały prolog. Jeżeli chodzi o treść nic się nie zmieniło, nie ma żadnych nowych wątków, po prostu wszystko jest opisane z większymi szczegółami i bardziej realistycznie. Teraz mogę powiedzieć, że jestem zadowolona z tego prologu i mam nadzieję, że i wam się podoba.